aaa4 |
Wysłany: Śro 16:55, 11 Kwi 2018 Temat postu: |
|
-Wiec pozwol, zeby zrobil to za ciebie pan Koste.
-Nie moge - odparla Piera. Odezwala sie dopiero po dluzszej chwili: - Okazuje sie, ze nie moge, Lauro. Nie wiem, dlaczego. W Aisnar moglabym to zrobic. Tam, na nizinie, wszystko jest proste, gotowe. Lecz tu, w gorach, jakby sie zmieniam. Nie jestem osoba, ktora ma wziac w marcu slub w Aisnar. A tak nie moze byc! Jesli mam wziac slub, powinnam to zrobic w zgodzie ze soba. Kazde inne wyjscie byloby niesluszne, byloby klamstwem, niewybaczalnym klamstwem.
-Ja tez tak uwazam. Ale mozemy sie mylic, Peri. Czy w malzenstwie milosc znaczy tyle samo, co wola milowania? Nie wiem. Obserwuje ludzi, probuje sie tego dowiedziec. A moze czujesz, ze sie zmienilas, bo po prostu jestes od niego daleko?
-Nie. Tyle ze ilekroc jestem z nim lub o nim mysle, jestem w domu. Wewnatrz. W swietle. Ajak moge sie odwrocic plecami do calej reszty?
-Reszty?
-Do ciemnosci - powiedziala Piera, podnoszac oczy znad szycia. - Do powietrza. Przestrzeni. Wiatru, nocy. Nie wiem, jak to powiedziec, Lauro! Do rzeczy, ktorym nie mozna ufac, do rzeczy, ktore przerastaja czlowieka, ktorych czlowiek nie obchodzi. Dopiero sie ucze, czym one sa i kim jestem ja, i jeszcze nie moge tego opuscic, porzucic!
-Zatem powinnas poprosic go, zeby zaczekal - powiedziala powoli Laura. - Nie wiem, czy cie rozumiem, ale mysle, ze masz racje.
Tej nocy Piera zasiadla do napisania najtrudniejszego z trudnych listow. Jej ortografia poprawila sie u urszulanek, lecz nadal nie znosila pisac. Mysli przelane na papier stawaly sie obce, trywialne, upokarzajace. |
|